piątek, 31 lipca 2009

Lone - Cluster Dreams

last.fm
Year: 2009
Label: Dealmaker Records
Tracklist:
1
Sharpest View Of The Sun (4:15)
2
Fly Fire Rainbow (3:37)
3
A Ridge Between Mountains (4:22)
4
Midnight Feast (Bibio Remix) (5:42)



A tu świeża EPka. Lone dalej w formie.

Lone - Lemurian

last.fm
Year: 2008
Label: Dealmaker Records
Tracklist:
1
Koran Angel (1:02)
2
Cali Drought (3:17)
3
Interview At Honolulu (3:51)
4
Banyan Drive (2:37)
5
Green Sea Pageant (1:08)
6
Girl (3:13)
7
Orange Tree (0:49)
8
Maya Codex (2:04)
9
Atoll Mirrored (1:15)
10
Sea Spray (3:52)
11
Under Two Palms (1:32)
12
Lens Flare Lagoon (3:10)
13
Borea (3:30)
14
Buried Coral Banks (0:54)
15
Phthalo Blue (3:36)
16
Sunken (2:01)
17
Minor Suns (2:48)

Belphegor jest słuchany przez armie Szatana. Nie, czekaj, armie Szatana nie słuchają chujowej muzyki. Przepraszam. Godflesh jest słuchany przez armie Szatana. Jeżeli wyobrazić sobie Godflesha jako wysokiego mężczyznę w czarnej zbroi płytowej z obłędem w oczach, mknącego na ogierze przez ciemny las, to Lone jest bardzo do niego podobny. Z tym wyjątkiem, że Lone nie mknie na ogierze przez ciemny las, a leży na ręczniku na gorącej plaży. Tak. No, i w oczach nie maluje się żaden obłęd, a głęboki relaks. W sumie jeszcze dobrze byłoby, gdyby ten rosły mężczyzna w zbroi tak naprawdę okazał się filigranową kobietą w kostiumie kąpielowym.

Bardzo przyjemne chillujące dźwięki, w sam raz dla fanów Bibiów, Lukidów, czy innych Desek. Ciepłe, leniwie płynące bity, muzyczne krajobrazy rozciągające się przed oczami.

czwartek, 30 lipca 2009

Gorzkie Żale, część 1

Nikt nie powiedział, że strona będzie wyłącznie o muzyce, a ja nie będę mógł poskamleć, wylać swojej irytacji, czy rzucić paroma "kurwami" w celu ustabilizowania mojej równowagi psychicznej.

Dzisiaj opiszę kilka rzeczy, za które wyjebałbym, gdybym mógł uprzednio zasavewować, a po zajściu wczytać stan gry.

1. Pierdolenie w języku polskim do obcokrajowców za granicą. No proszę was, panowie i panie. Niezależnie jak wolno byście mówili i ile krówek czy kopytek akurat żuli, "rozmówca" i tak was nie zrozumie. Czy naprawdę tak trudno nauczyć się posługiwać chociaż równoważnikami zdań, składającymi się z jednego słowa? Nawet to znacznie ułatwia komunikację.

2. Unoszenie brwi podczas mówienia. Kurwa. Okulary nie zrobią z ciebie intelektualisty, kilkakrotne przesłuchanie Dla Elizy Beethovena nie czyni cię znawcą muzyki klasycznej, a replika Glocka i czapka z demobilu żołnierzem. Tak samo z ciągle uniesionymi brwiami podczas wygłaszania ważnego przemówienia - nie nada to wagi twoim słowom, nie podkreśli twojej wiedzy. Sprawi jedynie, że będziesz wyglądał jak idiota.

3. Dograne śmiechy w zabawnych momentach w serialach. Nie wiem, może Amerykanie są tak tępi, że nie potrafią załapać żartu i wystarczy im wyłącznie komunikat zalecający roześmianie się w danym momencie, po czym wybuchają salwami śmiechu, nie rozumiejąc nawet istoty dowcipu. A może po prostu są to niszowe serie, w których kawały są na tyle tanie, że trzeba przypominać o przynależności serialu do gatunku komedii. Ja wiem, co mnie śmieszy. A wy?

4. Ludzie zwyczajnie grubi. Nawet nie tyle z nadwagą, co po prostu rażąco otyli - tacy, których po napompowaniu wodą, można zanieść rzeźnikowi i za pieniądze zdobyte ze sprzedaży mięsa kupić luksusową willę w Monako. Pomijam przypadki, w których otyłość spowodowana jest ciężką chorobą. Większość osób zwyczajnie o siebie nie dba, wpierdalając boczunio i chipsy na śniadanie, śniadanie, drugie śniadanie, obiad, obiad, lunch, kolację i kolację (tak właśnie). A potem jeden z drugim płacze w poduszkę, że wyzywają go od monstrum, śmieją się. A wystarczy ruszyć dupę i trochę pobiegać, oprócz poszukiwań diety cud.

5. Wymądrzanie się na tematy, o których nie ma się pojęcia; ignoranci muzyczni. Tak, tutaj nie trzeba wiele wyjaśniać. Koleś zamknie się w jednym gatunku, grinduje go 24/7, a potem próbuje uchodzić za eksperta muzycznego, snując złożone teorie i sypiąc nieudanymi porównaniami, odnoszącymi się chociażby do rzekomo niskiego wkładu techno i hip-hop w ogół muzycznych osiągnięć. Specjaliści od siedmiu boleści, którzy edukację w elektronice zakończyli na DJu Tiesto i Scooterze.

6. Potknięcia językowe. Nie mówię tu o drobnych jak złe umiejscowienie przecinka, bo sam mam z tym pewne problemy. Chodzi mi natomiast o występujący brak logiki w mowie i piśmie, całkowity brak interpunkcji, czy błędy typu "co tam pisze", "wyłanczać", "poszłem". Ostatnio nawet usłyszałem "poszedli". No boki zrywać.

7. Wszelkie objawy wieśniactwa - ostentacyjne żucie gumy (czy ona naprawdę jest tak droga, że musisz wszystkim zaprezentować?), skarpety pod klapkami/sandałami itd.

8. Rażący brak poczucia estetyki, brak obycia kulturalnego i skrajny idiotyzm, czyli na przykład podniecanie się muzyką dla nastolatek.

Tyle na teraz.

środa, 29 lipca 2009

Powrót z wakacji a telewizyjne spostrzeżenia

Oczywiście telewizja generalnie chuj i bezmózgowie, ale na szczęście zdarzają się przyjemne odstępstwa. Ostatnio mile zaskoczyła mnie stacja BBC World, jeśli mnie pamięć nie myli. Do swoich i tak ciekawych programów w podkład włączyli kilka kawałków Four Teta. Brawo za postępowość.

Lone będzie, tak jak obiecałem.

sobota, 18 lipca 2009

Hail to the Google Analytics

Czasami boję się haseł, pod którymi ludzie znajdują mojego bloga. Od zwykłego "nowy tydzień", przez wyrażające zainteresowanie, może dbałość o własny wygląd "krótko modnie z grzywką", aż po przerażające "stuff in anus". Remember kids, stuff in anus is bad, m'kay.

W najbliższym czasie parę słów prawdopodobnie o Lemurian Lone'a.

niedziela, 12 lipca 2009

Bibio - Ambivalence Avenue

last.fm
Year: 2009
Label: Warp Records
Tracklist:
1
Ambivalence Avenue (3:42)
2
Jealous Of Roses (2:35)
3
All The Flowers (1:05)
4
Fire Ant (4:58)
5
Haikuesque [When She Laughs] (3:32)
6
Sugarette (3:54)
7
Lovers' Carvings (3:58)
8
Abrasion (2:46)
9
S'vive (4:05)
10
The Palm Of Your Wave (2:25)
11
Cry! Baby! (3:57)
12
Dwrcan (5:55)

Okej, przyznam - koleś trafił mnie zupełnie znikąd. Nie wiem, czy to tylko ja, czy może Bibio z zupełnej pustki został w tajemniczy sposób przeteleportowany wprost do Warpa, aby stworzyć płytę tak piękną melodyjnie i nastrojowo, a zarazem prostą, przystępną w odbiorze (docenia się już po pierwszym odsłuchaniu). Lecz nie infantylną. Właśnie - w folktronice czasami trafiam na zbyt przesłodzone, cukierkowe brzmienie. Natomiast to, proszę państwa, to jest sprawne połączenie gitarowywch brzmień z elektroniką, prawdziwe scalenie, harmonia. Fuzja, kurwa.

Całość okraszona ciepłym wokalem, gdzieniegdzie dającym wrażenie odtwarzania ze starego radia. W sam raz na lato.

PS. Baphomety na razie wstrzymuję, bo rozdaję je za mało obiektywnie i konsekwentnie! Być może był to piękny wspaniały rozdział w kronikach tego bloga, który właśnie należy zapieczętować!

<>